Stryczek

W celi panowały półmrok i wilgoć. W połączeniu z ponurą ciszą przypominała ona przedsionek piekła. Pewnie dla większości straceńców, którzy tutaj czekali na dźwięk stryczka, rzeczywiście nim był. Bob ocknął się kaszląc krwią napływającą mu do gardła. Powoli przypominał sobie chwile na krótko przed pojmaniem. Wierzył jednak, że to tylko pomyłka i zaraz ktoś z ludzi szeryfa przyjdzie go uwolnić. Niedługo później ponownie stracił przytomność.

Był piątkowy poranek. Do celi nieśmiało wdzierało się słońce.
- Wstawaj i proś Boga o wybaczenie win, bo za chwilę może być już za późno – usłyszał Bob. 
- Chcę wyjść! Jestem niewinny, a to wszystko to jakaś koszmarna pomyłka – wycedził.
- Zaraz wychodzimy, ale prosto pod stryczek gamoniu – odpowiedział zastępca szeryfa.
- Ale jak to, ja tylko... – rozpacz stopniowo odejmowała chłopakowi mowę.
- Tutaj każdy mówi to samo. Dlatego tę celę nazywamy „pokojem niewinnych”. Zbieraj się Bob, wybiła ostatnia godzina Twojego krótkiego życia.

Na głównym placu miasteczka zbierała się gawiedź. Wieszanie skazańców to krwawa atrakcja, która od zawsze dostarczała ludzkości rozrywki. Okrutny spektakl i towarzysząca każdemu widzowi łechcząca myśl „dobrze, że to nie ja”. Nic dziwnego, że w samo południe w miasteczku Dylan's Town pojawili się niemal wszyscy mieszkańcy. Zabrakło jedynie pięknej jasnowłosej Laury.

Bob wciąż przekonany był, że to, co się dzieje, to tylko zły sen. Rozpaczliwie wypatrywał w tłumie jasnych jak piach Yumy oczu Laury, by poczuć ukojenie, które niesie ze sobą wymknięcie się ze świata koszmarów. Laury jednak nie było, a w oczach mieszkańców miasteczka zobaczył przerażającą paletę uczuć: rozpacz, smutek, chorą rozkosz i potępienie.

- Pragniemy żyć w spokoju. Nikt nie ma prawa zabierać poczucia bezpieczeństwa w naszym mieście. Od kiedy Wam przewodzę, dbam o to z całych sił. Dlatego każdy przestępca, który podniesie rękę na porządek w Dylan’s Town, skończy jak Bob – syn Ślepego Willa i nieskromnej Małej Memphis – cedził słowa Sam, a tłum przytakiwał z aprobatą. 

Kiedy skończył przemówienie, kat zawiązał sznur na szyi Boba. Nie docierały już do niego żadne słowa. Przerażenie i strach znalazły ujście w łzach chłopca. To już koniec. Pomyślał o Laurze, Bogu i... zobaczył coś niebywałego.  Zza kościoła Świętego Jana Chrzciciela wyjechała grupa ubranych na czarno jeźdźców. Otoczyli szubienicę, a jeden z nich precyzyjnym ruchem uwolnił skazańca. Posadzili go na konia i pognali w stronę rzeki. Wszystko rozegrało się w takim tempie, że nikt nie zdążył zareagować. Wszyscy jeszcze przez moment pozostali w osłupieniu. 

- Czy ja żyję, czy umarłem – wymamrotał Bob w rytmie pędzącego konia.

Stryczek

Wrzawa wskroś miasta gwar
A mnie pod stryczek trzeba iść
Marzeń stu spłonie stos
Policzek mi wymierzy kat
Czy ty znasz zdrady smak
Młodości grzechy tylko mam
A już czas z życia zdać
Rachunek bez ceny i bez szans

Gdy nadchodzi noc gdzieś budzi się dzień
Gdy nadchodzi śmierć co o życiu rzec
Gdy nadchodzi noc gdzieś budzi się dzień
Gdy nadchodzi śmierć co o życiu można rzec

Laurze mej dobrych snów
Nie powiem nigdy już
Miał być świat szczyty gór
Ziemi poczuję zaraz smak
Dławi strach zimny pot
Przed oczami już tylko moja śmierć
Stryczka dźwięk cichy jęk
Moja śmierć wybawienia imię ma

Gdy nadchodzi noc gdzieś budzi się dzień
Gdy nadchodzi śmierć co o życiu rzec
Gdy nadchodzi noc gdzieś budzi się dzień
Gdy nadchodzi śmierć co o życiu można rzec

Noose

Uproar cuts through buzzing town
And I've to go a-hanging
Hundred dreams' worth pile burns
Slapped in the face by the hangman
Do you know betrayal's taste
The sins of youth are all I have
But it's time to render life's account
Without a price without a chance

When the night comes down somewhere dawns the day
When your death comes round what's of life to say
When the night comes down somewhere dawns the day
When your death comes round what's of life left to say

To my Laura “Sweet dreams love”
I'll never say again
There ought to be world's mountaintops
But I'm to taste the dirt this earth
Cold sweat chokes my fear now
Death's all that my eyes see ahead
The sound of noose a quiet groan
Redemption's the name of this death

When the night comes down somewhere dawns the day
When your death comes round what's of life to say
When the night comes down somewhere dawns the day
When your death comes round what's of life left to say