Dzika Banda

Z dnia na dzień Bob czuł się lepiej w otoczeniu ludzi z bandy. Chociaż na samym początku nalegał na szybki powrót do Dylan's Town, odbicie Laury i zemstę na Pastorze, to szybko dał się przekonać, że nie nastał jeszcze właściwy czas. Członkowie bandy tłumaczyli, że miasto będzie teraz skrupulatnie obserwowane, a wzmocnione straże będą miały pod baczną kontrolą każdy podejrzany ruch. Tak więc Bobowi pozostało czekać na właściwy dzień, kiedy przywódca bandy – Billy The Kid – da sygnał do triumfalnego powrotu. A wtedy dokona słodkiej zemsty na tych, którzy winni byli jego nieszczęścia.

Straże i obsługa pociągów dowożących whisky z Waszyngtonu na pełne duchów mokradła Luizjany nie miały łatwego zadania. Każdy kamień, drzewo i skarpę w okolicy ludzie Billego The Kida znali jak własną kieszeń. Ich obozowisko oddalone było od torów kilkanaście mil, więc jak tylko po okolicznych wioskach rozchodziła się wieść, że za niedługo będzie nowa dostawa broni i alkoholu, Bill The Kid zwoływał chłopaków, by przygotować zasadzkę.

Sposób działania zawsze był ten sam. Straże zgromadzone były raczej na przodzie pociągu, w tylnych wagonach zwykle stacjonował jeden lub dwóch osiłków. Dzika banda nigdy nie atakowała w tym samym miejscu. W chwili, w której maszynista najmniej spodziewał się kłopotów, znienacka pojawiali się jeźdźcy. Trzeba oddać im honor, że raczej zależało im na łupach, nie na ofiarach. Czasami dochodziło do strzelaniny ze strażnikami, a czasami pociąg mknął dalej bez jednego wagonu.

- To stara sztuczka chłopcze, pozbawić maszynistę wagonu tak, by o stracie dowiedział się dopiero na stacji – tłumaczył Bobowi zawiłości rozbójniczego życia Butch Cassidy – nasze szybkie ogiery, wyćwiczona ekipa i taktyka doprowadzone są do perfekcji.

Zrabowane skarby dzielone były między członków bandy. Pieniądze, whisky i broń trafiały także do ubogich wieśniaków, bezpardonowo ciemiężonych przez okrutnych szeryfów i właścicieli kopalń złota i węgla. Trudno się dziwić, że dzika banda była znienawidzona przez bogaczy i uwielbiana przez mieszkańców okolicznych wsi i miasteczek. Zliczenie westchnień żon i siniaków zazdrosnych mężów zawsze wtedy, gdy na wiejskich potańcówkach zjawiali się ludzie z bandy, do dziś stanowi najtrudniejszy rachunek…

Pewnej nocy, gdy wszyscy już spali, Bob nagle zbudził się ze snu. To była wyjątkowo ciemna noc. Szmer w pobliskich zaroślach potęgował uczucie tajemnicy. Bob niepewnym krokiem zaczął podążać za głosem. Nagle w jego uszach rozległ się ukochany głos:
- Bob, kochany, czekam na Ciebie...
- Laura, Laura, najmilsza – wyszeptał Bob jak najciszej, gdyż już wiedział, że to tylko urojenie.

Dzika Banda

Wspomnienia palą jak ogień
Lecz bracie zanurz się w mrok
Billy The Kid ci to mówi
Mój rewolwer rani już dłoń

Hej chodźmy już
Hej chodźmy już

Butch Cassidy me imię
I ja także powtarzam ci
Wróćmy do Dylan's Town
Sprawiedliwości niech nastanie czas

Hej chodźmy już zanim sen dogoni nas
Hej chodźmy już wojna dusz ciągle trwa
Hej chodźmy już zanim mrok ogarnie nas
Dla dzikiej bandy nastał czas

I ja dorzucę dwa słowa
Wołają mnie Jesse James
Dobrze wiem co to zdrada
I słodkiej zemsty znam smak

Hej chodźmy już
Hej chodźmy już

Ognisko już dogorywa
Na południu czai się dzień
Laurę odbijemy przez noc
Dzikiej bandy to czas

Hej chodźmy już zanim sen dogoni nas
Hej chodźmy już wojna dusz ciągle trwa
Hej chodźmy już zanim mrok ogarnie nas
Dla dzikiej bandy nastał czas

The Wild Bunch

Memories burn like live fire
But brother come dive the pitch-black
It's Billy the Kid talking brother
This gun is a-wounding my hand

Hey c'mon let's go
Hey c'mon let's go

My name's Butch Cassidy homeboy
I tell you exact same old things
Let's come back to Dylan's Town
Let justice time shine like a ring

Hey c'mon let's go before sleep wipes us out clean
Hey c'mon let's go the war between spirits is near
Hey c'mon let's go before we allow the dark win
The time of The Wild Bunch is here

Now let me put my two cents in
I'm known here as Jesse James
I know the smell of betrayal
And the sweet-bitter taste of revenge

Hey c'mon let's go
Hey c'mon let's go

Bonfires are calling it quits
Day stalks the southern land prime
Our path will be drawn with gunpowder
They'll call it the Wild Bunch time

Hey c'mon let's go before sleep wipes us out clean
Hey c'mon let's go the war between spirits is near
Hey c'mon let's go before we allow the dark win
The time of The Wild Bunch is here